czarnaŚWIADECTWO
Niech będzie uwielbiony Pan Bóg, który zaprowadził mnie i mojego męża na rekolekcje uzdrawiające: „On pocieszy Wasze serca”.
Nasz plan rekolekcyjny, ludzki, był wszak równie podniosły – mięliśmy służyć podczas Oazy Rodzin II stopnia organizowanej przez naszą, czyli włocławską diecezję. Stało się inaczej, ponieważ czułam, a raczej miałam natchnienie Ducha Św., że nam samym jest potrzebne uzdrowienie zanim będziemy innym pokazywać Boga.
To, że po zgłoszeniu się do Asi i Jacka Kochów – świetnych i świętych organizatorów i prowadzących - okazało się, że nie ma miejsca, to normalne…. . Ale czekaliśmy i …. miejsce się znalazło!


Bóg przytulił mnie już w pierwszym dniu i powiedział, że tak samo przytula moją córkę Justynę, która odeszła od nas z tej ziemi do Niego przed ośmiu laty, podczas pieszej pielgrzymki sieradzkiej na Jasną Górę.
Potem wzbudził we mnie przekonanie, że powinnam Mu to przebaczyć… . Brzmi dziwnie – przebaczyć Bogu, który jest samą Miłością…. . Wiem…, ale to przebaczenie było potrzebne mnie, abym się uwolniła od ciągłych pretensji do Niego o to, że tu na ziemi nie mogę już być mamą dla swojej córki… .
Po śmierci Justyny, przez pierwsze lata, nie chciało mi przejść przez gardło słowo uwielbienia skierowane do Boga. Na szczęście słowa prośby, aby mnie trzymał mocną ręką w swoim zasięgu nie schodziły z moich ust, nawet wtedy, gdy było bardzo źle i gdy był daleko…. . Spowiedzi i komunie święte - „pomimo” - pozwoliły mi przetrwać najciemniejszą noc bólu, smutku, tęsknoty, braku zaufania w Jego miłość… .
Odkrycie, że mogę i powinnam Go uwielbiać za życie Justyny przyszło niedawno, ale przez gardło nie chciało mi przejść uwielbienie za Jej śmierć.
Po raz pierwszy zdołałam to zrobić rok temu, również podczas rekolekcji i wtedy natychmiast Bóg odpowiedział. Podczas tych rekolekcji stało się to drugi raz…. „Panie, bądź uwielbiony w życiu i śmierci Justyny…” zwróciłam się do Niego w myślach po przyjęciu komunii świętej. I w tym momencie jedna z uczestniczek, w ławce obok, zaczęła śpiewać pieśń, zupełnie nieprzewidzianą w tym czasie: „Nie umiem dziękować Ci , Panie…”, a jej śpiew podjęła cała wspólnota.
To było niezwykłe, a jeszcze bardziej niezwykłe było to, że kiedy kolejnego dnia podeszłam do niej podziękować za to – ona pokazała mi swój identyfikator z imieniem – było tam napisane: Justyna!
Pan Bóg mnie kocha i wie czego mi trzeba. Tyle razy już konkretnie dawał i daje się poznać i komunikuje się ze mną, ale ja nie chciałam, nie potrafiłam tego zauważyć.
Podczas tych rekolekcji, przepełnionych modlitwą, dał mi kolejną szansę na uspokojenie serca…. .
Bądź uwielbiony Panie! Niech to uwielbienie nie schodzi z moich ust i przepełnia moje życie tu na ziemi po to, abym mogła być dobrą żoną, mamą i babcią i kiedyś - razem z moją córką, która już jest w niebie – wyśpiewać Tobie, Panie najpiękniejsze uwielbienie.
Małgorzata Świniarska

CZG_zbiorowe