Ptaki

Świadectwa z pobytu na rekolekcjach letnich I st. ONŻ w Ptakach 2018

Dawid

Nie mów “NIGDY”

Jestem z Tarnowskich Gór. Razem z żoną Basią mamy 4 wspaniałych dzieci, z których najstarsza Alicja od 11.8 już jest poza domem i jest szczęśliwą żoną Piotrka. Byłem w przeszłości na większości rekolekcjach oazowych tych formacyjnych i tematycznych, głównie w okresie młodzieżowym, w końcu w oazie jestem od 31 lat, dzięki mojej żonie. Obecnie od 21 lat pracuję jako lekarz i w tym trudnym okresie wakacyjnym (czerwiec - lipiec) nie wyobrażałem sobie zupełnie 2 tygodniowych wakacji na rekolekcjach formacyjnych Domowego Kościoła. Głównie dlatego że “chciałem wypocząć”. Mówiłem więc, że nigdy nie pojadę. Pan Bóg poradził sobie na to moje gadanie i posłał Rafała B., który po oazie modlitwy podszedł do mnie i stwierdził, że pojedziemy z Basią na rekolekcje letnie. Podobno się spytał. Nie wiem jak do tego doszło, ale w końcu zaplanowałem wakacje i pojechaliśmy. Od przyjazdu na rekolekcje odczuwałem niesamowity spokój i tak z dnia na dzień, powoli, byłem oczarowany, zdumiony, w końcu zaskoczony, bo była modlitwa, śpiew, eucharystia, rozmowy, sport, wypoczynek, przemyślenia, samotność, nic specjalnego, kwintesencja życia chrześcijańskiego. Pan Bóg raczy wiedzieć, czy to prowadzący, uczestnicy, warunki, plan dnia były tym co mnie tak ujęło i do dzisiaj zachwyca. Jestem przekonany, że On to sprawił i stworzył na tych rekolekcjach atmosferę prawdziwej przyjaźni, życzliwości i pokoju. Największe jednak zaskoczenie dla mnie to moja postawa, więc na zaproszenie posłańców odpowiadaj “TAK” a nie ‘nigdy’ i wtedy z radością jest za co Bogu dziękować.

 

 

Ola...

Do Ptaków pojechałam z wieloma pytaniami w głowie i nadzieją, że Pan Jezus na nie odpowie. Już od samego początku czułam, że jest obok mnie. Mocno wzięłam sobie do serca słowa księdza Jarka podczas jego pierwszej homilii, aby zamknąć parasol i otworzyć się na działanie Ducha Świętego. W trakcie Mszy Świętej patrząc na obraz Jezusa Miłosiernego oddałam czas rekolekcji Panu. Powiedziałam Jezusowi : „jestem jak otwarta karta- działaj we mnie!”

Pan Jezus często mówił do mnie podczas namiotu spotkania, to była cudowna podróż w głąb siebie z Jezusem u boku. Jezus nie dał mi odpowiedzi na wszystkie moje pytania, ale wlał spokój w moje serce i zapewnił, że jest przy mnie.

Szczególnym momentem podczas Rekolekcji była dla mnie niewątpliwie wspólna z mężem Adoracja Najświętszego Sakramentu oraz modlitwa wstawiennicza. Prosiliśmy z mężem o dar Modlitwy małżeńskiej, z którą mieliśmy problem. Pan Jezus obdarzył nas tym cudownym darem. Dziś chętnie razem się modlimy, i tym samym umacniamy nasze małżeństwo.

Mogłabym pisać i pisać….. Za ten cudowny czas Rekolekcji niech będzie Jezus uwielbiony! Chwała Panu!

 

Mateusz...

Od zawsze mam w kwestii wiary dużo wątpliwości, które dość często prowadziły w moim życiu duchowym do stagnacji. Jestem osobą bardzo racjonalną, co utrudnia mi przyjmowane prawd, których nie jestem w stanie sprawdzić i potwierdzić doświadczalnie. Bóg zna mnie jednak dobrze i wie jaką drogą do mnie dotrzeć.

Zawsze wydawało mi się, że musi być to droga racjonalnej argumentacji, która okaże się niepodważalna. Byłem przekonany, że jeżeli On istnieje, to ja sam odnajdę Go w intelektualnych poszukiwaniach. Jednak kiedy kolejne poszukiwania kończyły się frustracją wynikającą z ich znikomej skuteczności, w moje życie duchowe zaczęło przenikać zgorzknienie. Szukałem Boga, a wystarczyło tylko pozwolić by to On znalazł mnie. Przecież to nie On był zagubiony, żebym musiał go poszukiwać, to ja się oddaliłem, to ja błądziłem za murami swojego ego. Pojechałem na rekolekcje pierwszego stopnia, trochę dla świętego spokoju (żeby już mnie nikt nie namawiał), trochę z ciekawości, bo to wszystko co działo się wcześniej na Oazach Modlitwy układało się w pewną całość, a trochę jechałem dla żony. Tak czy inaczej daleko było mi do rekolekcyjnego entuzjazmu.

Pierwsze dni rekolekcji były bardzo trudne. Od lat staramy się o dziecko - bezskutecznie, a wokół były niemal same rodziny z dziećmi, wieczorem w planie dnia była "modlitwa z dziećmi", a najczęstszym tematem przy posiłkach były dzieci. Czułem, że nie pasujemy do Domowego Kościoła, że to nie jest nasze miejsce. Do tego doszła tzw. jelitówka. Bardzo poważnie rozważaliśmy wyjazd. Jednak Bóg postawił na naszej drodze ludzi, którzy dostrzegli nasze zmagania, na zatrucie przynieśli leki, a ból bezdzietności otoczyli modlitwą i empatią. Fizycznie i psychicznie poczułem się lepiej, potrzebowałem tego, by mogło dokonać się we mnie uzdrowienie duchowe. Wcześniej złe samopoczucie i zgorzknienie, powodowało że budowałem wokół swojej duszy mur, którym odgradzałem się od Boga. Każde cierpienie było kamieniem, który dokładałem do i tak wysokiego już muru. Teraz jednak kamieni w moich rękach nie było. Zatrzymałem się, spojrzałem na tę wielką budowlę i zrozumiałem jej bezcelowość.

Wydawało mi się, że zza tego muru moich pretensji, przemyśleń i cierpień będę musiał latami budować schody, którymi przejdę na drugą stronę, gdzie znajdę Boga. Ale po kilku dniach trwania na rekolekcjach poczułem na twarzy ciepły, delikatny wiatr, taki jaki pamiętam jeszcze ze świata, którego nie dzielił mur. Po tej jego stronie nie było słońca, kamienie były chłodne, panował półmrok. Jednak postanowiłem wystawić twarz do tego przyjemnie ciepłego podmuchu i trochę po omacku pójść w jego stronę. Ten ciepły wiatr dostawał się przez szczelinę w murze. Wystarczyło za nim podążyć, żeby znaleźć wyjście. Okazało się, że żadnych schodów budować nie musiałem. Wystarczyło tylko pozwolić się odnaleźć.Ten wiatr nie pojawił się nagle, ale wcześniej zajęty powiększaniem muru, nie potrafiłem go poczuć.Bóg cały czas czekał, aż się zatrzymam i zdecyduję czy pójść w Jego stronę. On szanuje moją wolę. To ode mnie zależy czy pozwolę mu się poprowadzić. Wiem, że gdybym nie zdecydował się pojechać na rekolekcje, to choć leżałbym pewnie w tym czasie na gorącej południowej plaży, moje serce i dusza pozostawałyby w chłodnym cieniu mojego własnego muru.Jestem wdzięczny Bogu i ludziom za te rekolekcje, za to że tam byłem, za to że zamiast odpowiedzi na moje pytania dostałem nową perspektywę patrzenia na siebie, świat i przede wszystkim Boga.

Ptaki