Tarnowskie Góry, 13 lipca 2018 r.

Drogi Andrzeju !

Dokładnie przed rokiem byliśmy razem na rekolekcjach Oazy letniej w pięknej podtatrzańskiej okolicy. Byłeś tam Andrzeju zaangażowany w organizację wielu spraw, m.in. byłeś szefem diakonii technicznej, człowiekiem dla którego nie było rzeczy niemożliwych do zrobienia. Mieliśmy tam, na przykład miejsce modlitwy nazwane Namiotem Spotkania.

I nie byłoby tego pięknego miejsca, gdybyś Ty prawdziwego namiotu nie przywiózł, nie kierował jego stawianiem i nie pomógł dziewczynom w przyozdabianiu go na styl wschodni. Bez Twojego pomysłu i pracy nie byłoby też węża miedzianego na palu – podobnego, a może nawet ładniejszego , niż ten, który w Starym Testamencie uczynił Mojżesz.

 

Również Twojej roboty, był wycięty własnoręcznie w lesie ogromny krzyż drewniany, który nieśliśmy idąc przez góry w czasie rekolekcyjnej Drogi Krzyżowej. A ile było innych prac i dzieł dziecięcych wykonanych pod Twoim okiem, gdy byłeś wraz z Beatą ich opiekunem i animatorem ? Tego dokładnie nie wiemy, bo tak było ich dużo. I to nie tylko na tej jednej, ale na wielu Oazach i w wielu innych bożych dziełach, w których brałeś udział przez całe Twoje życie. Policzyć je potrafi tylko sam Bóg.

A my zaś wiemy na pewno, że jeszcze większymi darami, które od Ciebie otrzymywaliśmy był Twój uśmiech i radość, pogoda ducha i łagodność, otwarte serce i niekończąca się chęć pomocy. Było to dla nas wielkie świadectwo i Twojej wiary w Boga i miłości do ludzi ! A doświadczaliśmy tego nie tylko na rekolekcjach, ale też w każdym zwyczajnym dniu, powszednim życiu rodzinnym, w pracy, i wszędzie – bo taki po prostu byłeś zawsze i wobec każdego.

I może jeszcze jedno wspomnienie sprzed roku: kiedy nadszedł najważniejszy i kulminacyjny dzień przeżyć rekolekcyjnych, wieczorem po zapadnięciu zmroku, cała nasza grupa Oazy – rodziny i dzieci, wyruszyła w plener, idąc za słupem ognia w kierunku strumienia wody, po to by przypomnieć sobie i naśladować dawnych Izraelitów, którzy wędrowali przez pustynię, przekroczyli Morze Czerwone i szli do Ziemi Obiecanej. Też by dużo straciła ta piękna celebracja bez Twojej pomocy: bez fachowo rozpalonego ogniska i bez egipskiego rydwanu faraona symbolizującego siły zła – zrobionego przez Ciebie z drewna i kartonu.

A kiedy przeszliśmy już przez symboliczne Morze Czerwone wracając do domu na górze, by sprawować Ucztę Eucharystyczną, która tutaj jest przedsmakiem Ziemi Obiecanej, kiedy w kompletnych ciemnościach, z wysiłkiem podchodziliśmy pod górę, Ty wyprzedziwszy wszystkich w oknach domu zawiesiłeś i zapaliłeś dla nas takie małe latarenki – te które wcześniej robiłeś wieczorami w swoim wolnym czasie.

Jest prawdą, że od kiedy dowiedzieliśmy się o Twojej chorobie, przez ten ostatni rok, modliliśmy się szczerze do Pana Boga, by przedłużył Twoje ziemskie życie. A jednak On znowu pozwolił /polecił Ci wyprzedzić nas w drodze do tej ostatecznej Ziemi Obiecanej. Tak więc my dziś Ciebie, w dniu Twojego pogrzebu, prosimy: nie przestawaj zapalać tych swoich małych latarenek, teraz już w oknach prawdziwego Niebieskiego Domu, po to żebyśmy idąc w naszych ciemnościach i trudzie tego celu z oczu nie tracili.

Nina i Zygmunt